Niesamowita podróż Berthy B.

Mercedes

To była niesamowita podróż. Bertha wiedziała, że musi to zrobić, aby przekuć w sukces to, co wymyślił jej genialny mąż. Karl, fenomenalny wynalazca, nie miał w sobie za grosz żyłki biznesmena. Wczesnym, sierpniowym rankiem 1888 roku, Bertha, zabierając ze sobą dwóch nastoletnich synów, wyruszyła w historyczną podróż, wprowadzając przy okazji w życie to, co dzisiaj nazywane jest marketingiem bezpośrednim.

Porażka „bezkonnej karety”

Kiedy Karl Benz zaprojektował i wymyślił pierwszy pojazd uznawany dzisiaj za prototyp samochodu, świat wcale nie oszalał z zachwytu. Wręcz przeciwnie. Trzykołowy automobil z silnikiem spalinowym i elektrycznym zapłonem, który rozwijał zawrotną prędkość 16 km/h, nazwany Modelem 3, nie wzbudził żadnego zainteresowania. Potencjalni kupcy nie byli gotowi na takie zmiany i z dużą nieufnością podchodzili do „bezkonnej karety. Podczas oficjalnej prezentacji pojazdu, jej uczestnicy dali wyraz swojemu niezadowoleniu, jawnie szydząc z Benza. Ludzie nie czuli potrzeby posiadania aut, skoro do tej pory świetnie radzili sobie bez nich.  Bardzo celnie przedstawił później tą sytuację Henry Ford, mówiąc: „gdybyśmy zapytali klientów czego potrzebują, to powiedzieliby, że szybszego konia, ponieważ nie wiedzieli czym właściwie jest samochód”.

Bardzo możliwe, że Karl, fenomenalny i błyskotliwy wynalazca, ale beznadziejny biznesmen poddałby się bez walki, ale na szczęście miał u swojego boku energiczną małżonkę, która wiedziała, jak myśl przekuć w sukces. Bertha Benz wierzyła w męża bardziej, niż on sam i nie raz już ratowała go od katastrofy, głównie dzięki pieniądzom, jakie wniosła w posagu. Tym razem jednak to nie pieniądze były potrzebne. Potrzebna była promocja.

I Berta postanowiła pokazać całemu światu korzyści wynikające z posiadania skonstruowanego przez męża pojazdu, znajdując na to genialny sposób.

W drogę

Bladym, sierpniowym świtem 1888 roku, wraz z dwoma nastoletnimi synami Bertha po cichutku wymknęła się z domu, zostawiając mężowi jedynie krótką wiadomość, że wyszli.

Nie dodała, że dość daleko i że z pomocą pojazdu – udała się mianowicie ze swojego domu w Mannheim do domu swojej matki w Pforzheim, 106 kilometrów. W trójkę przepchnęli pojazd wystarczająco daleko od domu, by Karl się nie obudził, po czym uruchomili jednocylindrowy silnik o pojemności 1,6 litra i ruszyli w drogę. Nie była to wycieczka ani łatwa, ani przyjemna. Bertha była nie tylko mamą i kierowcą, ale także, a nawet przede wszystkim, mechanikiem i „złotą rączką”. Jej pomysłowość w usuwanieu ciągłych usterek nie znała granic.

Pierwsze problemy pojawiły się wkrótce po wyjeździe i miały związek z przegrzewaniem się silnika. Berha polewała go więc co jakiś czas wodą z wiadra, zatrzymując się obok rzek i strumieni. Mniej więcej w połowie drogi nastąpiła poważna awaria i pojazd definitywnie stanął. Okazało się, że zatkał się przewód paliwowy, a przewód zapłonowy wymagał zaizolowania. W pierwszym przypadku z pomocą przyszła szpilka od kapelusza, w drugim zaskakujące zastosowanie znalazła…podwiązka. Podwiązki wykorzystywała zresztą Bertha jeszcze kilkakrotnie, uszczelniając nimi różne wycieki.

W miarę kolejnych przejechanych kilometrów, usterek pojawiało się coraz więcej i były coraz trudniejsze do usunięcia. Gdy zepsuł się łańcuch napędowy, Bertha musiała skorzystać z pomocy kowala. Szewca wykorzystała do naprawy hamulców, polecając mu przybić skórę do klocków hamulcowych, nieświadomie wymyślając przy okazji okładziny hamulcowe.

Nieustannym problemem była konieczność stałego uzupełniania paliwa. Automobil nie posiadał zbiornika paliwa – 4,5 litra benzyny mieściło się w gaźniku. Eter naftowy, czyli benzen, był w tamtych czasach dostępny w postaci ligroiny jedynie w aptekach. Tym sposobem pierwszą stacją benzynową na świecie stała się apteka w Wiesloch, gdzie Bertha zakupiła dużą, szklaną butelkę ligroiny. Oryginalny budynek apteki można ogladać do dziś.

Trzeba też pamiętać, że ówczesne drogi i kierunki nie dość, że w żaden sposób nie były oznakowane, to jeszcze prowadziły przez wzgórza, pagórki, nierówności i koleiny, które znacznie utrudniały prowadzenie pojazdu. Kierunek Bertha wybierała intuicyjnie, wzniesienia pomagali pokonywać synowie, pchając pod górkę oporny automobil i na szczycie natychmiast do niego wskakując, by nie uciekł im wraz z matką.

A jednak, mimo przeszkód i kłopotów, pod wieczór cała trójka szczęśliwie dotarła do celu, wywołując w miasteczku ogromne poruszenie. Bertha natychmiast wysłała mężowi telegram, informując go o sukcesie. Do domu wróciła w ten sam sposób, a doświadczenie wyniesione z tej niezwykłej podróży zaowocowało pomysłami na ulepszenie pojazdu. To Bertha wymyśliła zastosowanie mocniejszego silnika i niższego biegu, który pozwoli na pokonywanie wzniesień, a także, mając z w pamięci szewca, zasugerowała użycie okrycia dla hamulców.

Promocyjny sukces

Po tym niezwykłym wydarzeniu, podekscytowani obserwatorzy podróży Berthy podzielili się na dwie grupy – tych, którzy widzieli „córę szatana prowadzącą diabelski pojazd, tryskający kłębami dymu i ognia” oraz na chętnych do natychmiastowego zakupu pojazdu.

Wyprawa się opłaciła. Rok później samochód Karla zadebiutował na Wystawie Światowej w Paryżu, a jego firma przekształciła się w największą fabrykę samochodów w Niemczech. Bertha wiernie towarzyszyła mężowi do końca swojego życia, a jej wyczyn upamiętniany jest do dzisiaj corocznym Bertha Benz Challenge, podczas którego na drodze pomiędzy Mannheim a Pforzheim, firmy i wynalazcy prezentują samochody przyszłości i najnowsze rozwiązania w kwestii napędu pojazdów silnikowych.

Tekst: Dorota Filip

Fot. Pixabay