Albert Einstein twierdził, że czas nie jest czymś absolutnym, a jego upływ zależy od punktu, z którego go postrzegamy. Patrząc na świat sportów motorowych nie sposób nie zgodzić się z genialnym fizykiem.
Tutaj czas pędzi w zawrotnym tempie. To co wczoraj było nie do pomyślenia, dzisiaj staje się faktem. W wyścigach startują elektryczne i hybrydowe bolidy, a być może już jutro podobne konstrukcje zobaczymy w rajdach. Ta rewolucja dosięga również pojazdów dwukołowych. Za nieco ponad dwa tygodnie na Sycylii wystartuje wyścig kolarski Giro d’Italia w elektrycznej odsłonie – Giro E. Partnerem rywalizacji została szwajcarska firma TAG Heuer.
Elektryczny rower kontra bolid Formuły E
Ulice Rzymu widziały już wiele. Ale na pewno nie były świadkiem wyścigu, w którym obok siebie stanęły elektryczny bolid Formuły E i rower z ramą wypełnioną akumulatorami. W takim pojedynku zmierzyli się dwaj Włosi – młody kolarz Gianni Moscon i kierowca Giancarlo Fisichella, niegdyś zawodnik startujący w F1. Symboliczny przejazd E-Bike’a i wyścigowego auta po ulicznym torze zainaugurował partnerstwo firmy TAG Heuer i wyścigu Giro E. To kolejna rywalizacja sportowa napędzana energią elektryczną, którą wspiera szwajcarski producent zegarków. TAG Heuer jest też partnerem Formuły E, której towarzyszy od 2014 roku, czyli od początku istnienia cyklu.
Giro d’Italia dla amatorów
Wyścig Giro E został stworzony dla miłośników kolarstwa, którzy nie są zawodowcami. Mimo tego jego uczestnicy pojadą tą samą trasą co profesjonaliści startujący w Giro d’Italia. To dla amatorów niezwykła szansa, bowiem legendarny wyścig jest jednym z największych kolarskich wydarzeń na świecie. Podobnie jak przed rokiem, tak i w tym roku jego partnerem w zakresie pomiarów czasu jest TAG Heuer. Rywalizacja elektrycznych rowerów rozpocznie się 8 maja w położonej u stóp Etny sycylijskiej Katanii.
Fernando Alonso w hybrydzie
Decyzja o włączeniu do kolarskiej rywalizacji elektrycznych rowerów wpisuje się w światowy trend elektryfikacji sportu. Świetnym przykładem są tutaj Mistrzostwa Świata Wyścigów Długodystansowych (WEC), w których od kilku lat startują samochody z napędem hybrydowym. Rewolucję w 2012 roku zainicjowała Toyota, będąc pierwszym producentem, który wprowadził tę technologię i zachęcił kolejne zespoły do skorzystania z mocy takiego układu. Siłę hybrydowych bolidów pokazało ostatnio Porsche 919 Hybrid Evo, pokonując pętlę toru Spa w czasie krótszym niż samochód Formuły 1. Do bolidów napędzanych energią pochodzącą z paliwa i akumulatorów przekonują się również kierowcy F1. W nadchodzącym sezonie za sterami samochodu TS050 Hybrid Toyoty zasiądzie Fernando Alonso. Głównym celem Brazylijczyka jest wygrana w legendarnym Le Mans, najważniejszym wyścigu w kalendarzu WEC.
Elektryczna rewolucja w sporcie
Wyścigi długodystansowe nie są jedną dziedziną motorsportu, w której napęd wykorzystujący energię elektryczną zyskuje na znaczeniu. Formuła E cieszy się coraz większą popularnością, a w Formule 1 jest wykorzystywany system odzyskiwania energii z hamowania znany z hybryd. Co więcej, od 2020 roku samochody elektryczne mają rywalizować w Rallycrossowych Mistrzostwach Świata. Mówi się również, że auta z napędem alternatywnym trafią do WRC. Najprawdopodobniej będą to rajdówki hybrydowe lub zasilane wodorem. Ten szlak został już przetarty. W 2015 roku napędzana wodorowymi ogniwami paliwowymi Toyota Mirai pojechała w Rajdzie Niemiec jako tzw. samochód zero.